ZIMOWY RAJD DO ODZNAKI „ZNAM GÓRY SOWIE”

Na początku odwiedziliśmy tamę na J. Bystrzyckim w Lubachowie. Od rana prószyło śniegiem, ale i tak widoki były nieziemskie. Kolejny punkt, to kładka na jeziorze. Szkoda, że w ławkach nie działały guziki „śpiewających ptaków”, dzięki temu mogliśmy posłuchać prawdziwych ptaków. Udokumentowaliśmy nasz pobyt zdjęciem, gdyż informacja turystyczna była jeszcze zamknięta. Na Przełęczy Sokolej wiało dość mocno i pomimo niesprzyjających warunków każdy starał się trzymać na czele grupy. Dlatego było nam ciepło. Zdobyliśmy pieczątki w schroniskach, które mijaliśmy po drodze: „Szyprówka” i „Orzeł”. Po chwili dotarliśmy do pomnika „Przyjaciela Gór Sowich – Carla Wiesena”. Po nagraniu wystąpienia Hani na konkurs Dzień Talentów w MDK ruszyliśmy na pierwszy ze szczytów – Sokolicę. Zdjęcie wykonane na szczycie udowadnia, że ją zdobyliśmy. Następnie ruszyliśmy na Małą Sowę. Warunki były ciężkie: przestało śnieżyć, ale zaczęło wiać. Wszyscy, którzy nie mieli raków bardzo się ślizgali, pod warstwą śniegu był lód. Odcinek wędrówki był ciężki, droga wiodła mocno pod górę. Każdy się cieszył, że zdobył szczyt. Na Małej Sowie spotkaliśmy innych turystów, którzy opowiedzieli nam, że na szczycie Wielkiej Sowy jest skrzyneczka z ozdobną pieczątką dla turystów. Szczyt Wielkiej Sowy przyozdobiony był pięknym pejzażem drzew „obrośniętych” śniegiem i mrozem. Hania i Karolina przeżyły przygodę z niedźwiedziem. Nawet się wystraszyły, kiedy w śniegu tarzał wielki pies, tak oklejony śniegiem, ze wyglądał na niedźwiedzia. Właściciel wyjaśnił dziewczynom, że jest to ratownik WOPR. Na szczycie wiało, więc zeszliśmy na Kozią Przełęcz, gdzie rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy kiełbaski. Przede wszystkim przy ogniu grzaliśmy dłonie. Odbył się, także ceremoniał wręczania odznak turystycznych. Niestety Adaś zgubił swoją odznakę GOT w potyczce z Krzysiem. Ruszyliśmy dalszą część naszej wędrówki. Kolejna sesja zdjęciowa na szczycie Grabiny. To, także obowiązkowy punkt do odznaki „Znam Góry Sowie”. Podsumowując: na rajdzie było bardzo zimno, aczkolwiek trasa była bardzo przyjemna i szło nam się bardzo miło. Na zakończenie zeszliśmy do Sokolca i wstąpiliśmy do Chaty pod Sową na ciepłe napoje i jedzonko. Hania podsumowała straty: zepsuty rak, zgubiona odznaka GOT i ….zagubiona kiełbaska.

Karolina Tyńska, Hania Debek i Jan Wojewodzic.

 

Loading