Tarnica zdobyta
Dzień VI 28.06.2019 Tarnica
Dziś wielkie wyzwanie. Już o 7.00 w trakcie sytego śniadanka wyczuwalne było podniecenie. Busem jedziemy do Wołosatego i po wykupieniu biletów do BPN ruszamy dość uciążliwą asfaltową drogą za czerwonymi znakami pieszego. Padają pierwsze ofiary. Piotrek cierpi na pęcherze. Droga pnie się równomiernie, szlak bez widoków bo w lesie. Wreszcie po 3 godzinach (!) odsłania się perspektywa, której granice wyznacza linia słupków ukraińskich. Za nimi wspaniały widok aż po Gorgany, Połoninę Krasną w Bieszczadach Wschodnich zwanych obecnie ukraińskimi. Szkoda, piękne tereny już nie nasze. Widoki towarzyszyć nam będą już stale. Z Przełączy Bukowskiej 1007 m ruszamy na północ i po chwili smagani jesteśmy wiaterkiem na szczycie Rozsypańca 1280 m. Kolejny szczyt, Halicz 1333 m. daje możliwość podziwiania widoków na 360 stopni. Tarnica majaczy równolegle do kierunku naszego marszu. Piękna , słoneczna pogoda i te widoki…. Cudo!. Po odpoczynku schodzimy łagodnie, trawersując Kopę Bukowską i skalnych turni Krzemienia by znaleźć się w zaciszu Przełęczy Goprowskiej. Kiedyś tylko wtajemniczeni znali lokalizację obfitego źródełka. Obecnie wykonano podejście i umiejscowiono nieopodal turystyczną wiatę. Trzeba się jeszcze wdrapać Siodło między Tarnicami i pozostaje już tylko kamienista ścieżka na najwyższy szczyt polskich Bieszczad. Jest 14.30 – bardzo dobry czas. Sesja zdjęciowa trwa i trwa, we wszystkich możliwych pozach i korelacjach. ToTuToTam osobno, PiTy osobno, wszyscy razem i rodzinnie, Na tle krzyża i na tle widokowej przestrzeni itd… 26 szczyt do Korony Gór Polski – jest i szampan, po trzy gulgule (bezalkoholowy). Jest i radość i satysfakcja, ze tu dotarliśmy, że daliśmy radę logistycznie i kondycyjnie. Spełnienie… Pobyt na szczycie kończy ceremonia wręczenia odznak turystycznych i obfity popas. W drodze powrotnej rozciąga nam się grupa. Młodzież pogalopowała… Warto jeszcze posłuchać falujących na wietrze traw na Szerokim Wierchu, grania owadów, ciszy Bieszczadu. Wejście do lasu wskazuje monstrualnych rozmiarów znak czerwonego szlaku. Po woli w szum lasu wkrada się odgłos Terembowca. Dochodzimy do Ustrzyk Górnych. Warto zobaczyć muzeum turystyki PTTK w samotnym małym domku przy Hotelu Górskim. Przy stoliku nie opodal sklepu snujemy opowieści o niesfornym Lachu, który nieopodal miał swoją tanzbudę a na stare lata handluje pamiątkami nad Soliną. Powrót na ośrodek i wchłania nas muzycznie Festiwal „Chmielowe Bieszczady – poezja i blues” . Obiadokolacja z grilla i wieczór wrażeń wśród zakapiorów na widowni, pod wiatą i rozłożonych na trawce. Cudeńko. Dzień pełen wrażeń. /zc/