I OBÓZ GÓRSKI KOLA (Dzień III) 22.06.2015

III Dzień:

Noc to, czy dzień już skoro wstajemy ok. 3.00 nad ranem? Bawiliśmy się w tzw. „Podchody” szukając wskazówek, które poprowadzą nas do „Kwiatu paproci” Karteczki były ukryte w różnych miejscach: za obrazem w kapliczce, na platformie widokowej, pod ławką na szczycie, za krzyżem, na piwnym dystrybutorze, pod ogrodowym parasolem Tymbarku, za mapą poglądową. Tym razem kwiat znaleźli wszyscy, bo wszyscy go szukali. Dopiero po chwili „Dykcio” powiedział, że z kwiatem jest coś jeszcze. A to był cukierkowy skarb w tekturowej rurze owiniętej taśmą. Skarb odnalazł Bartek. Niestety, mimo gwieździstej nocy, w tym dniu słoneczko zaspało i nie wstało. Mimo to widok kotliny i Szczyrku był imponujący. Wszyscy byli zmęczeni, więc wróciliśmy do schroniska na dalsze chrapanie. Na śniadanie było cacałko oraz jajecznica na boczku, chlebek z ogórkami i pomidorami. Po śniadaniu, na odchodne właściciel schroniska ……………. wręczył kolejne odznaki turystyczne. W tym dniu rodzice uznali, ze idą sami i zostawili nas z Dykciem w schronisku. Na pożegnanie pomachał nam ogonem wielki bernardyn. Oczywiście zrobiliśmy sobie fotę na najwyższym szczycie Beskidu Śląskiego. Skrzycznego – do Korony Gór Polski. Zamiast statywu ułożyliśmy piramidę z plecaków. Co chwile spotykaliśmy „liściki” od rodziców pisane patykiem na piachu. – „O coś nam chcieli przekazać”, powiedział Dawid… – „A. nie mają komórki?” odparła Oliwia… Idąc szlakiem zielonym: ze Skrzycznego (1257 m.) przez Małe Skrzyczne (1211 m), Kopa Skrzyczeńska (1191 m.) zdobyliśmy Malinowską Skałę (1152 m.). W tym miejscu skończyły się widoki, bo skończyła się dobra pogoda. Niebo i świat wokół błyskawicznie zasnuły się chmurami. Podczas deszczu posilaliśmy się chlebem z konserwą lub dżemem. Kanapek było dużo, ponieważ Sandra i Natalia zabrały chleb ze schroniska a Dykcio wygrzebał z plecaka konserwy. Po godzinie zdobyliśmy Zielony Kopiec (1154 m.) – Gawlas (1077 m.) – Magurkę Wiślańską (1140 m.) i wreszcie Baranią Górę (1220 m.). Pod szczytem Dykcio oznajmił smutno: – „Szkoda, że nie widać tej pięknej góry…”. – „czy to znaczy, ze nie musimy na nią wchodzić?” – zapytał zmęczony Dawid. Z mozołem i w deszczyku weszliśmy na ten okazały szczyt. Po spotkaniu z rodzicami wspólnie „zaliczyliśmy” platformę widokową, tylko nic nie było widać…. Pozostało nam doczłapać do schroniska „Przysłop” pod Baranią Górą. Wraz z obiadem: (No, nie…) zupa pomidorowa, kotlet schabowy z surówkami powróciła pogoda i dobre humory. O 16.30 zwiedziliśmy Muzeum Turystyki Górskiej Beskidu Śląskiego „U Źródeł Wisły” w góralskiej chacie na Przysłopie po którym oprowadzał nas zasłużony przewodnik beskidzki. Wieczorem zaplanowane było ognisko z kiełbaskami i mimo naszej ciężkiej pracy znoszenia chrustu nic z tego nie wyszło bo wygonił nas atak i meszek i intensywny „siąpik”. Kiełbaski zjedliśmy więc z patelni na kolacje. Wieczór dopełniła ceremonia wypełniania książeczek GOT i dłuuuuugie Polaków rozmowy….

Loading