XXII Odcinek GSS/2

XXII Odcinek GSS Głuchołazy – Prudnik – dzień II

A to ci niespodzianka. Wstajemy, rzut oka przez okno a na zewnątrz armagdon!!!! Śniegu po kolana i wietrzna zadymka. Humory poprawiło nam obfite śniadanko: jajecznica i zestaw wędlinowo – serowy…  Szybka akcja z porządkowaniem pokoi i pakowaniem się na drogę. Ostatni akord, to pożegnanie z ajentką schroniska  Ewą Kacprzyńską. Miła była wymiana gadżetów i uprzejmości. Po krótkiej ale intensywnej wspinaczce osiągamy szczyt Biskupiej Kopy. Niestety o tak wczesnej godzinie i przy tych warunkach wieża widokowa była zamknięta a czeskiego ajenta ani widu ani słychu. Zasłaniamy twarze przed wiatrem i ukłuciami drobinek ludu i brniemy granią Parku Krajobrazowego Gór Opawskich za czerwonymi znakami naszego szlaku. Przełęcz pod Kopą – Srebrna Kopa – Przełęcz pod Zamkową Górą – Góra Zamkowa – Szyndzielowa Kopa…. Bardzo zła widoczność, pogoda dla odważnych: przenikliwe zimno, mroźno.  Mokry śnieg sypiący bez ustanku zacierając ślady poprzedników. Było bardzo zimno. Grupa się rozciąga. Przed wejściem do Pokrzywnej dociera informacja, ze tata Piotra skręcił nogę i bardzo powoli posuwa się w asyście Andrzeja i Kingi. Gromadzimy się na postój w drewnianym barze Łowiska Pstrąga w Moszczance. Mimo pandemii i obostrzeń właściciel baru okazał serce, pozwolił ogrzać się przy kominku, uruchomił sprzedaż herbaty i innych napoi… Kontuzja kostki Łukasza okazuje się na tyle poważna, że wzywamy naszego busa a poszkodowanego zostawiamy w towarzystwie Piotra w ciepłym baraku. C.d. rajdu: Młyńska Góra – Wieszczyna (Nowa Wieś) – Dębowiec. Dobrze, że już nie sypie, ale jest przenikliwie zimno. Polne drogi po roztopieniu się porannego śniegu są śliskie i grząskie od błota. Coś majaczy w oddali, pod lasem. Skąd w środku pola samochód osobowy?…. No, to prawdziwa niespodzianka: to Marek Flejter z Prudnika, który wyjechał nam naprzeciw by poratować w ciężkich chwilach. Skąd się znamy? Marek, wielki chłop, nauczyciel WF i opiekun drużyny na OMTTK. Spotkaliśmy się w Ustrzykach Dolnych, chłopcy z Prudnika spali z Piotrem Kowalski w jednym pokoju. Potem kontynuowaliśmy znajomość podczas kolejnego Finału Centralnego w Wadowicach. W bagażniku samochodu Marka miło kipiał wrzątek w czajniku na kuchence gazowej. Była kawa i herbata, ciastka i owocowe soki. Ful – wypas! – można? – można! Po tak miłej niespodziance wędrowało nam się raźniej. Marek odstawił auto i czekał na nas na opłotkach Prudnika. Grupa zyskała profesjonalnego przewodnika z pasją. Pokonaliśmy Kobylicę i Świętą Górę, Przeszliśmy przez zabudowania sanktuarium św. Józefa na Koziej Górze, Lasek i Lipy do Prudnika. Marek rozkręcił się w opowieściach o historii i atrakcjach turystycznych swojego rodzinnego miasta. Podążając za czerwonymi znakami obejrzeliśmy mury i baszty obronne, bramy miejskie, Rynek z ratuszem i zamek. W listopadzie zmrok zapada szybko więc na mecie: słupku początku-końca szlaku przy dworcu głównym PKP dotarliśmy już w ciemnościach. Pamiątkowe zdjęcie i wielka radość z pokonania Głównego Szlaku Sudeckiego. O 16.40 wyjechaliśmy busem w drogę powrotną do naszego MDK-u w Świdnicy.

Loading