WSPOMINAJĄC – ANDRES SEGOVIA

Dzisiaj powspominamy Andreasa Segovię. A kto to ? No właśnie, dla gitarzystów grających na gitarze klasycznej jest to raczej pytanie retoryczne. Poniższy tekst przeznaczony jest dla tych , dla których to pytanie jest zagadką.
Andres Segovia (1893-1987), uważany jest zą osobę, która ponownie wprowadziła gitarę „na salony” a dokładnie na salony koncertowe.
Repertuar Repertuar Segovii składał się początkowo z mieszanki flamenco, cudzych transkrypcji oraz okazjonalnych utworów oryginalnie skomponowanych na gitarę. Bardzo szybko transkrypcje innych gitarzystów, zwłaszcza Tárregi, zostały wyparte przez własne transkrypcje Andrésa Segovii, przy czym wybór utworów był dokładnie taki sam, jakiego dokonał Katalończyk. Canzonetta Mendelssohna, pierwsze transkrypcje bachowskie – wszystko ma wyraźne cechy zadeptywania śladów Tárregi w historii gitary.
Posłuchajmy utworu- Kaprys arabski,Francisco Tarregi

Spełnioną ambicją Andaluzyjczyka było przekonanie kompozytorów do komponowania na gitarę. Często powtarza się w tym kontekście opinia, że po raz pierwszy w historii na gitarę komponowali nie tyle gitarzyści, ile kompozytorzy, którzy o możliwościach gitary dowiadywali się od Segovii
Prawdziwym celem zamawiania dzieł u kompozytorów nie znających gitary była potrzeba odciśnięcia na wszystkim swego piętna, wydania każdej kompozycji imprimatur. Do swych przyjaciół-kompozytorów, tych najpłodniejszych i najdłużej z nim współpracujących (Ponce, Castelnuovo-Tedesco, Tansmana)
Segowia gra utwó Aleksandra Tansmana

Segovia wysyłał takie listy: „rzuciłem się na finał jak wygłodniały pies. Ale […] arpeggia napisałeś w taki sposób, że prezentują one ten sam typ trudności, który czyni Bachowskie preludium z Partity E-dur na skrzypce solo niewykonalnym na gitarze […] Jak zamierzasz to poprawić? Jestem w rozpaczy, bo utwór mi się podoba, uratuj go więc, błagam! Andante jest takie piękne […] spędziłem cały dzień, grając je. Gitara brzmi zachwycająco” (list do Manuela Marii Ponce’a w sprawie finału Sonaty romantica). I kompozytor potulnie przepisywał całe pasaże, fragmenty, przekomponowywał części, bo skoro Segovia mówi, że coś jest niewykonalne albo źle brzmi, to tak jest i basta! Nie można było tego wmówić gitarzyście-kompozytorowi, dlatego Segovia nie grał nic z Augustina Barriosa, i bardzo niewiele z dedykowanych sobie arcydzieł Villi-Lobosa, wiolonczelisty i symfonika, który na gitarze grał z wielką werwą i który stworzył nieprześcigniony do dziś wzór nowoczesnej faktury gitarowej. Marzeniem Segovii było zagranie koncertu z orkiestrą. Latami wypraszał takie dzieło u Manuela Marii Ponce i Mario Castelnuovo-Tedesco. Nagle w skrzynce pocztowej gitarzysty znalazła się przesyłka z wymarzonym koncertem… Joaquina Rodrigo. Segovia przejrzał utwór i odesłał go do poprawki – współpraca obu wielkich Hiszpanów nigdy nie będzie ani bliska, ani owocna. Większość utworów gitarowych Rodrigo zadedykuje komu innemu, bo nie pozwalał sobie wejść na głowę (kiedy Pepe Romero prosił o zmiany w partii solowej Concierto para una fiesta, Rodrigo tylko się śmiał: „napisałem ten koncert dla Pepe Romero! Dasz radę!). A w swoim Concierto de Aranjuez dokonał tylko jednej zmiany: zamiast Segovii, zadedykował go Regino Sainz de la Maza. Segovia tymczasem dostał swoje koncerty od obu przyjaciół. Wszystkie trzy miały premierę w podobnym czasie: Castelnuovo-Tedesco w Montevideo (Segovia, 1939), Rodrigo w Barcelonie (de la Maza, 1940), Ponce w Montevideo (Segovia, 1941). Wszystkie są nadzwyczajnej urody i należą do pereł literatury na gitarę. Nawet jeśli Segovia nie grał Aranjueza, to utwór powstał z myślą o nim.
Utwór Manuela Ponce

Pedagog Wielki gitarzysta, zajęty nieustannymi podróżami koncertowymi i intensywną pracą nad poszerzaniem repertuaru, nie miał stałej klasy na żadnej uczelni, ale regularnie nauczał na kursach mistrzowskich. Mamy wiele świadectw z tych lekcji, ale nawet te przekazane przez hagiografów ukazują mistrza jako, delikatnie rzecz ujmując, pedagoga pozbawionego powołania. W przytoczonym wyżej powiedzonku o „mistrzu i uczniu, którzy nie stoczyli sporu”, tkwi sedno sposobu nauczania Segovii: trzeba było grać tak jak on. Wśród badaczy krąży anegdota, zapewne apokryficzna, lecz mimo to prawdopodobna, że pewnego razu jeden z kursantów zaczął ćwiczyć z nagraniem wielkiego gitarzysty, co sprawiło, że wypracował sobie niemal dokładną imitację interpretacji mistrza. Zachwycony Segovia napisał kursantowi entuzjastyczną rekomendację, którą ten umieszczał odtąd w biografii… Jakiekolwiek próby własnych rozwiązań studenta były tępione od razu, stanowczo i w sposób nieprzyjemny. Jednemu z uczniów pokazał drzwi ze słowami: „Wyjedź z miasta!”. (Wykorzystano fragment artykułu K. Komarnickiego)
Lekcja mistrzowska

Na koniec Leyenda Issaca Albeniza

M.J.
P.S. Konkurs trwa – głosujemy

Loading