WSPINACZKA W SOKOLIKACH

02.09.2018 Wspinaczka w Sokolikach

Porozrzucane na całym terenie Rudaw Janowickich skalne turnie budziły zainteresowanie okolicznej ludności już w XVIII wieku. Wiele z nich zostało zagospodarowanych turystycznie poprzez włączenie ich w popularne i modne w tamtych czasach parki krajobrazowe. Początki udokumentowanej działalności wspinaczkowej sięgają lat 30-tych XX – tego stulecia. Dziś Góry Sokole z niezliczoną ilością granitowych skał, turni czy wychodni stanowią wspaniałe miejsce do rozpoczęcia przygody ze wspinaczką skałkową. To właśnie tutaj swoje pierwsze kroki stawiali m,in. Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki czy Wojciech Kurtyka (twórca najpopularniejszej w Polsce skali trudności dróg wspinaczkowych). Pojęcie drogi, jeśli chodzi o wspinaczkę pojawia się dość często. Opierając się na definicji, jest to następstwo miejsc położonych na zboczu dowolnej ściany skalnej możliwych do przejścia w kierunku szczytu. Pierwotnie pojęcie drogi oznaczało najłatwiejszy sposób wejścia na szczyt. Aby ułatwić powtarzanie drogi sporządza jej opis w formie słownej lub rysunkowej tzw. Topo. Składa się na niego lokalizacja (rejon, góra/skała, ściana, inne drogi w pobliżu), autorstwo, nazwa drogi, jej trudność i przebieg.

Dzięki inicjatywie Danieli i Tomasza, rodziców Hani mogliśmy zadebiutować na skałce w tym kultowym miejscu. Wyposażeni w uprzęże, asekurowani przez rodziców ćwiczyliśmy wytrwale. Prym wiedli ci, którzy już mają za sobą dużą liczbę treningów Sali, np.: Kamil, Hania lub starsi z racji na swoją siłę, np.: Zuza, Konrad. Sam wyjazd o świcie do Trzcińska już był atrakcja. Trzeba jeszcze dojść do do skał przez Przełączkę. Podział naszej grupy na pół pozwolił w międzyczasie zdobyć Sokolik Wielki i Krzyżną Górę. Odpoczywano w marszu i mozolnie zdobywano szlify wspinaczkowe pod okiem instruktorów Tomasza Dębka i Oskara Kaczmarka. Wspólna herbatka w kultowej, pełnej fotosów sali Schroniska „Szwajcarka” przywołała wspomnienia Wandy Rutkiewicz i innych wielkich polskich himalaistów. O 15.00 ruszyliśmy w drogę pokonując Przełęcz Karpnicką, Rozdroże pod Jańską Górą i Krowiarkę by zameldować się w ruinach Zamku Bolczów. Ponownie wybrzmiała legenda o małym Bolusiu, synu Bolka II Świdnickiego, na tym zamku podstępnie zgładzonym przez czeskich siepaczy. Droga powrotna pociągiem z Janowic Wielkich minęła szybko, gdyż wszyscy drzemali…. W Świdnicy powitał nas zmierzch. Zmęczeni ale szczęśliwi, jak zwykle. /ZC/

 

Loading