nasz talent – Sandra

Mam na imię Sandra i repezentuje kółko turystyczne ,, TO TU TO TAM”. Opowiem o najdłuższym szlaku w Sudetach im. M. Orłowicza. Szlak znakowany jest kolorem czrwonym. Zaczyna sie on w Świeradowie Zdroju, a konczy w Prudniku.
Moje zainteresowanie szlakiem M. Orłowicza jak samym dr Orłowiczem wzięło się z książki, którą dostaliśmy na urodziny naszego kółka od samego autora pana Tomasza  Kowalika. Pan Tomasz dowiedział sie o nas z internetu. Znalazł nas na jednym z portali turystycznych, na których zamieszczane są wpisy z naszych wycieczek i nie tylko. Autor widząc, że tak młodzi ludzie chodzą po górach z pasją chciał nas jeszcze bardziej do tego zachęcić dlatego przysłał nam tą książke z drugiego końca polski. Książka tak jak autor przeczuwał zainpirowała nas do pokonania calego szlaku, któryma ponad 400km długosci w takich samych odcinkach jak pokonał go dr Mieczysław.
Jak na razie pokonalismy trzy odcinki. Pierwszy w kwietniu 2016. Rozpoczęlismy go w Świeradowie Zdroju koło tabliczki upamietniającej setną rocznicę śmierci dr Orłowicza. W samym Świeradowie widzielismy kilka fajnych rzeczy min.: fontannę z żabkami, Pijalnie Wód i Uzdrowisko. Dwudniową wędrówke zakonczyliśmy w schronisku PTTK STOG IZERSKI. Najdziwniejsze w tej wycieczce było to, że pierwszego dnia świeciło słońce i było bardzo ciepło, a drugiego spadł śnieg po kostki. W schroniskach mieliśmy jednak troche lepsze warunki niż doktor, który musiał spać na sianie, ponieważ schroniska był wtedy spalone i zniszczone. W końcu było to zaraz po II Wojnie Światowej. Drugi odcinek zaczeliśmy w Szklarskiej Porębie, a skończyliśmy w Pasiece. Trzeci jak na razie ostatni pokonalismy od Śląskiego Domu do Karpacza. Następne odcinki już niedługo.
Może trochę słów o samym Orłowiczu. Chodzenie po górach było jego pasją, a nie zawodem. Dlatego jego szlak jest tak fajny. Pracował on natomiast w Zespole Nazewnictwa. Ich zadaniem było nazywanie miast, szczytów i pasm gór. Często zmieniali  też nazwy z ukraińskich na polskie. Orłowicz był jednym z niewielu wtedy znających sie na turystyce. Założył on nawet swój klub, któy nosił nazwę Klub Hitessa. Nazwa wzięła się od wierzchołka najbardziej wysuniętego na południowy-wschód w górach Czerczawskich, które należały wtedy do Ukrainy. Pan Mieczysław wymyślił teksty wielu piosenek, które równiez znajdują sie w książce, o której wcześniej wspominałam. Doktor pisał słowa, a turyści wy0myślali melodię. Najczęsciej były to melodie ze znanych wtedy hitów. Melodia do jednej z piosenek, w której co refren powtarza się wers ,,Niech żyje Hitessa Klub” jest ze znanej wtedy piosenki o Lwowie, a mianowicie.: ,, Marsz Lwowkich Dzieci”. Utwór ,,Marsz Lwowkich Dzieci” był kiedyś hymnem Lwowa. Piosenka ta najprawdopodobniej stanie sie hymnem naszego kółka. Orłowicz chodził po górach całe życie inspirując o wiele młodszych od siebie. I nadal inspiruje. Jest on postacią ważną dla turystyki.
Sandra Matyszczyk

Loading